A skąd taka spółka ma mieć na inwestycje? Jeśli byłaby nastawiona na zero zysku, to nie masz nowych inwestycji - masz tylko przetrwanie. Jeśli spółka chce podpiąć jakieś nowe bloki, to musi zainwestować. Jeśli jest na zero, to musi wziąć kredyt - a kto za niego potem zapłaci?
I co to znaczy, że ma nie zarabiać? Jak to wyliczyć? Jak to przewidzieć? Co jeśli w ciągu roku pojawi się klient, dodatkowe koszty? Kolejne kredyty, czy lepiej mieć swoją kasę na takie rzeczy? Jeśli zamrozi się wszystkie inwestycje i zablokuje rozwój - wtedy łatwiej kontrolować finanse. I chyba komuś na tym zależy. Po co spalarnia? Przecież mieszkańcy zapłacą ile trzeba będzie. Lepiej płacić 800 zł za tonę, niż 350. Logiczne, prawda?
Każda firma musi mieć kasę na inwestycje - w tym wypadku, tak jak piszą, zbierali kasę na przekształcenie ciepłowni, żeby zużywać mniej węgla, co przekłada się na niższe koszty. A miasto im kasę zabrało, bo potrzebuje na spłatę odsetek od kredytu, a banku już nie chcą kredytować Tarnowa. To chyba świadczy o zbytnim zadłużaniu miasta, nawet według banków.
Zyski spółek przecież są co roku ogłaszane - spółki przedstawiają roczne raporty. Nie wiem czy przypadkiem nie ma ich nawet gdzieś na miejskich stronach.
Spółka zaciągnie kredyt na warunkach rynkowych, gorszych niż ma miasto. A zapłaci za to mieszkaniec. Miasto w prosty sposób przerzuciło branie kredytów na spółki, bo samo już za bardzo nie może.
Działalność spółek jest przejrzysta - to, że ktoś nie rozumie jak działają nie oznacza, że coś jest nieprzejrzyste. Ja nie znam się na księgowości i różnego rodzaju raporty finansowe są dla mnie magiczne, co nie oznacza, że są fałszywe, albo specjalnie zaciemniane.
A co do współpracy - trzeba do tego dwojga, a jak widać miasto (a konkretnie jeden człowiek) nie potrafi się dogadać. Ani ze spółkami (Wodociągi też chcieli wycisnąć z kasy, ale wójtowie się nie zgodzili), ani z wykonawcami (widać to po porzuconych inwestycjach), ani z innymi gminami. Jak ktoś się z nikim nie dogaduje, to chyba raczej jego wina, a nie wszystkich innych, prawda?
ps: jak posłuchałem kajpusa, to specjalnie potem zobaczyłem jakie ma wykształcenie. On jest jakimś ekonomistą!!! Za to, co wygaduje, to jego uczelnia powinna mu dyplom odebrać. Ja nie jestem ekonomistą, ale potrafię rozróżnić czym się różni majątek spółki, od zasobów finansowych - dla niego to jedno i to samo. Widać tak uważał na wykładach.